Strona korzysta z plików cookies.

Rabka, 28 III 1964

Kochana!

Na pewno bardzo brzydko o mnie myślisz i właściwie słusznie, nie przysłałam Ci życzeń imieninowych – choć naprawdę pamiętałam i dopiero teraz przesyłam Ci też spóźnione życzenia świąteczne. Ale – no właśnie, ale – chciałam koniecznie wysłać Ci zdjęcia Twojej małej – a tymczasem na 13 III nie mogłam, myślałam, że dzień się tylko spóźnię – i dlatego nie wysłałam życzeń – i znów nie mogłam. Brak mi nie tylko dni, ale godzin, to może wygląda nieprawdziwie, ale choć z tak wielu rzeczy zrezygnowałam, choć zerwałam z wieloma znajomymi, choć nawet na filmy prawie nie chodzę (a tak lubię), nie mówiąc o jakichkolwiek innych rozrywkach. Mimo wszystko mam za mało czasu. Łudzę się, że po przeprowadzeniu się do Gliwic1 będzie inaczej, bo tak jak teraz, jest niemal rozpaczliwie. Wstaję o 6 – pół godziny jadę, ale jeszcze pół godziny tracę na dojście. To samo z powrotem. W najlepszym razie jestem o 16.15 w Bytomiu, trzeba coś kupić do jedzenia, zapalić w piecach, ugotować, posprzątać i mimo szalonego pośpiechu najwcześniej o 18 mogę iść do ciemni. Filmy wywołuję razem z obiadem (to znaczy obiadu nie wywołuję ;-) ). Normalnie pracuję do 1 lub 2 w nocy. Na to, by rano całym wysiłkiem woli znów wstać i gonić na ostatnią sekundę na dworzec. W sobotę siedzę normalnie do 4 rano, ale za to pozwalam sobie pospać do 10 i to jest największe święto. Za to niedzielę mam już całą na fotografię – i to jest szczęście. Chciałabym jeszcze tak dużo zrobić, tyle mam planów, z tym że mało wysyłam teraz na wystawy, myślę raczej o jakichś historiach wydawniczych. Dopiero praca kompleksowa, tworzenie fotografią jakiejś myśli, pokazanie czegoś, co mówi całością, wydaje mi się coś warte. Pozatem wciąż pamiętam o tem, że „jedyne, co człowiek ma, to czas, który go dzieli od śmierci”, a ja mam go już bardzo mało i mnie się śpieszy, aby choć trochę jeszcze coś zrobić. Muszę też koniecznie zrobić jakiś rodzaj dokumentacji, bo ilość filmów zwiększa się straszliwie, trzymam je bardzo porządnie w takich przezroczystych pokrowcach, w teczkach każde miasto, ale mimo to, choć jeśli chodzi o zdjęcia – mam świetną pamięć, czasem niełatwo mi coś znaleźć. W dodatku wciąż mam co najmniej 40 filmów do wołania i z wielu, bardzo wielu filmów nie mam już wglądówek. Jak wiesz, mój „Mały człowiek” wreszcie poszedł do druku, całe dwa lata to trwało, mimo że przecież materiał już był gotowy – tylko samą makietę dwa lata się przerabiało. Wciąż coś trzeba było zmieniać. Ukaże się między VIII a XI br. Wydawnictwo Śląsk wydaje „Dzieci Opola”2 , do którego też bardzo dużo robiłam. Choć jeszcze nie wiadomo, ile tam będę miała zdjęć. W naszej Katedrze3 będziemy teraz robić książkę o szkołach tysiąclecia, z tem że to będzie raczej architektoniczna rzecz. Ja będę robiła zdjęcia (700 szkół), a nasi architekci plany, ujęcia. W związku z tym, będę dużo jeździła. Z Janikiem4 (nie wiem, czy go znasz) zaczynamy robić całą jakąś historię o pracy ludzkiej – wydaje mi się, że to będzie bardzo ciekawe, trochę materiału już mam, najgorzej, że jak zwykle wszystko mam bardzo smutne. I termin dajemy sobie dwa lata. Chciałabym bardzo opracować Orawę, mam dużo materiału, ale jeszcze trzeba tam będzie pojechać. A (...) to najbardziej mi cenne – pracuję też nad jakąś zamkniętą całością mówiącą o uczuciach ludzkich, miłości, przyjaźni, macierzyństwie itd., itd. Acha – jeszcze do 10 IV muszę oddać materiał do książki o Pałacu Młodzieży w Katowicach. To jest jeszcze tylko część tego, co bym chciała zrobić i co muszę zrobić. Na Politechnice mam dużo pracy, prócz tego prowadzę klub studencki fot., co też zabiera cenny czas. Piszę Ci to wszystko, abyś choć trochę mnie rozumiała i usprawiedliwiała. Bardzo bym chciała pojechać z Tobą na część wakacji. Jeśli się już jest w ZPAF5 , trzeba mieć duży materiał negatywowy, bo wciąż są różne zapotrzebowania. Dlatego wyjazdy – wycieczki fotograficzne są Twoim w przyszłości kapitałem i twórczym, i zarobkowym. Musimy ustalić jakąś trasę, no i teraz ja urlop będę miała między 15 lipca i sierpniem. Projektujemy wprawdzie wycieczkę autem do Jugosławii, ale chyba nic z tego nie będzie, a właściwie, jeśli chodzi o mnie, to dla mnie wycieczki po kraju są bardziej potrzebne i cenne. Teraz jestem 5 dni w Rabce, dziś, mimo mgły i błota, całe południe łaziłam [i] fotografowałam. Wróciłam do domu obłocona, zmęczona, ale niemal szczęśliwa. Kochana, nie gniewaj się więc na mnie za brak czasu. Napisz też długi list – i jak sobie wyobrażasz nasz wyjazd. Na razie całuję Cię serdecznie, pozdrowienia dla rodziny Zofia Przypomniałam sobie, że masz auto, tak że może zorganizować jakąś wspólną wycieczkę. U nas ma auto Lewczyński6 , Górski7, Sowiński8 i Djakowska9. Urządzamy czasem takie wspólne wyjazdy, bardzo są miłe, przywozimy dużo materiału. Wedle mnie, jeśli chce się do czegoś dojść w fotografii, trzeba wciąż i bardzo dużo fotografować. Tamto lato, jak wiesz, nie miałam urlopu, ale niemal co dzień, po pracy, z trzema takimi młodymi amatorami jeździliśmy, jak po prostu który autobus nadjechał, do wsi i miasteczek okolicznych. Co dzień przywoziłam wieczór 4–5 filmów. I, co ciekawe, że prawie zawsze bez obiadu, fizycznie wyczerpana (bo nosić ciężki aparat to nie takie proste) – świetnie się czułam. Moi amatorzy, choć przecież bardzo młodzi, też twierdzili, że to naprawdę bardzo dużo daje. Nie wiem, na jak długo chciałaś jechać. Byłyśmy razem, ale niestety nie omówiłyśmy tego. Nawiasem mówiąc Nina Gardzielewska10 też się wybierała ze mną, ale boję się, że ona jest bardzo fizycznie słaba, i wiem, że zbytnio źle się czuje. A szkoda, bo też ją bardzo lubię i cenię. Być może, że jednak najlepiej, jak wybierzemy się tylko same – nie wiem – zostawiam to Tobie do rozstrzygnięcia. Czy widziałaś nową książkę „Łódź, którą znam” – Bilińskiego11. Wydaje mi się to najlepszą naszą książką fotograficzną, są świetne zdjęcia i cały układ jest niemal zaskakujący, żadne lukierowanie, właśnie żywe, prawdziwe miasto. A druga książka, z którą niemal nie rozstaję się, to „Listy do brata” Vincenta van Gogha. To cudowna książka, bardzo prawdziwa, autentyczna. Jego myśli są mi bardzo bliskie i to (...) filozofia. Czytałam dużo o nim, znam jego twórczość, ale teraz, po tej książce, jest on dla mnie całkiem inny, bardziej ludzki i strasznie nieszczęśliwy i szczęśliwy. Przeczytaj to koniecznie, potem porozmawiamy. Kończę wreszcie ten list, nieporządnie pisany, ale nie umiem inaczej. Całuję jeszcze raz

1) Do 1964 r. Zofia Rydet mieszkała w Bytomiu.
2) T. Musioł, Dzieci opolskie, Instytut Śląski w Opolu, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1965, reprodukowanych 26 zdjęć Zofii Rydet.
3) Katedra Architektury Przemysłowej Wydział Budownictwa Przemysłowego i Ogólnego Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Zofia Rydet podjęła tam pracę w 1963 r. na stanowisku nauczyciela fotografii.
4) Piotr Janik (1923–1981), fotograf, współzałożyciel Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego (GTF). „Piotr Janik to zakopiańczyk. Talent kształcił w sławnym zakładzie fotograficznym Schabenbecka w Zakopanem. Tam poznał najlepiej z nas technologię i technikę fotografii, a jego powiększenia były wspaniale wypracowane technicznie. (...) Był artystą chodzącym samopas. Nie za bardzo przejmując się teorią i historią estetyki, posługiwał się intuicją jako narzędziem. (...) Towarzysz licznych wypraw i podróży”. Jerzy Lewczyński [w:] Fenomeny i fantomy. Gliwickie środowisko fotograficzne w latach 1951–2000, Muzeum w Gliwicach, Gliwice 2006, s. 31.
5) Związek Polskich Artystów Fotografików.
6) Jerzy Lewczyński (1924–2014), fotograf, artysta, historyki i krytyk fotografii, twórca teorii „archeologii fotografii”, zwolennik eksperymentu i działań awangardowych. Współzałożyciel GTF.
7) Aleksander Górski (1926–1986), fotograf, współtwórca i prezes GTF.
8) Michał Sowiński (1934–2009), fotograf, członek GTF.
9) Kazimiera Dyakowska (1909–1999), fotografka, członkini GTF.
10) Janina Gardzielewska (1926–2012), fotografka związana z Toruniem, któremu poświeciła kilka swoich książek fotograficznych. Zajmowała się również fotografią teatralną. Przez trzy kadencje była prezesem Toruńsko-Bydgoskiego Okręgu ZPAF.
11) Wacław Biliński, Łódź jaką znam, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1963.