Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 22 VI 1971

Kochana Krysiu

Wyobraź sobie, że jednak wkładki nie były potrzebne. Urzędniczka z Orbisu, do której to należy, jest młoda, piekielnie nerwowa, stale czeka 10 osób (co najmniej), ona krzyczy itd. Po przedłożeniu biletów samolotowych nakrzyczała na mnie, że już za późno na rezerwację pokoju. Pozatem żądała wkładek. Przedtem załatwiałam wszystko z taką starszą, którą już znam od lat, niestety jej nie było. Moich tłumaczeń nie chciała przyjąć, a w dodatku ludzie z boku złościli się, czemu tak długo rozmawiamy. Po awanturze, ostatecznie przyjęła rezerwację na 10 dni w Sozopolu, ale twierdziła, że to i tak nie dostaniemy, że ona będzie potem musiała telefonować itd. i że wątpi, abyśmy mogły jechać w tym terminie. Przy tym żądała kategorycznie wkładek.

A przedwczoraj, jak jej przyniosłam wkładki i pytam, kiedy będzie odpowiedź i kiedy nasze wkładki dostanę z powrotem, bo muszę podjąć pieniądze, stwierdziła, idiotka, że muszę osobiście przyjechać na dwa dni przed terminem. Kiedy twierdziłam, że to niemożliwe, wyzłościła się, twierdząc, że przez takie umawianie się ona traci czas itd., itd. Na szczęście była moja dawna starsza urzędniczka. No i okazało się, że jednak, tak jak mi przedtem mówiła, mogę wypełnić z mego paszportu za Was i Wasze paszporty są niepotrzebne. Piszę o tym tyle, bo mnie to okropnie złościło. Ta moja uspokajała mnie, że wszystko będzie na czas. Za 2 tygodnie mam się zgłosić. Przypuszczam, że ta młoda w ogóle nie chciała pisać rezerwacji i dlatego tak mówiła.

Ja chyba wezmę tylko 4000 zł, nie odpisałaś mi, czy gdyby było nam dobrze, możecie zostać miesiąc, czy jednak tylko 3 tygodnie.

Przy tym naszym zimnie ciągłym i brzydkiej pogodzie, marzę o słońcu. Może, a raczej jestem pewna, że to na nasze korzonki, reumatyzm najlepsze lekarstwo. Myślę, że przyjadę do Warszawy w niedzielę wieczorem 18 VII. W poniedziałek można jeszcze coś załatwić w Warszawie. Chciałabym też być 10–11 w Warszawie na sympozjum w związku z „Cyklami”, ale jeszcze nie jestem pewna, zwłaszcza że nie mogę dotąd ustalić sobie, co zrobić z resztą urlopu.

Jednak zdjęcia w Polsce mają zupełnie inne znaczenie. Myślę o 7–10 dniach może w Istebnej lub jakichś Ujsołach koło Żywca. Byłam tam teraz na niedzielną wycieczkę, to jeszcze reszta innego świata, dawnej wsi. Chodziłam od chaty do chaty, szukałam wnętrz tak charakterystycznych i jeszcze dawnych ludzi. Fotografując ich, czuję, że moje zdjęcia mają znaczenie, może większe niż „konceptualne” dzieło sztuki, które chyba niedługo przetrwa – a mój dokument zatrzyma, choć nie będzie dziełem sztuki, to, co bezpowrotnie mija.

Dostałam do Katedry wspaniałą książkę „The World of Henri Cartier Bresson” (378 zł). Mimo wszystko to jest dla mnie najwyższy szczyt, choć sam reportaż. Wspaniały dział portretów słynnych ludzi, jakże odbiegający od klasyki, nie portrety sztywne, technicznie dobre, a przedstawieni ludzie w swoim środowisku i w jakimś swoim geście bardzo bezpośrednim. Pozatem zdjęcia z całego świata, znane i nieznane, ale jakieś przekonujące. Dla kontrastu przeglądałam jeszcze raz Man Raya, który jest ideałem Czartoryskiej i Dłubaka, i Siskinda, i stwierdziłam jednak wyższość dla Bressona. Te zdjęcia nabierają dopiero wartości z biegiem i przemijaniem czasu. Postaraj się gdzieś tę książkę zobaczyć.

Miałam teraz akuratnie spotkania w Krakowie z grupą „poszukujących”1 w związku z wystawą w Krakowie (poszukujących, czyli subiektywnych). Było znów dużo wypowiedzi Łagockiego, Dłubaka itp. – niezrozumienie starszych, pewność młodych. Była nasza delegatura, która zasadniczo jest bardzo kontra, ale każdy wstydził się zabrać negatywny głos, a jak się jeden odezwał, to go „zrobiono na szaro”. Jestem ciekawa, jak będzie na sympozjum „Cykli”. Czy przyjeżdżasz?

W Warszawie w ZPAF podobno rozróbki jakieś mamy.

Napisz jeszcze. Ciekawam, jak pójdzie Ewie,

Całuję serdecznie, Zofia

1) Odniesienie do wystaw organizowanych przez Zbigniewa Dłubaka i Zbigniewa Łagockiego: Fotografia subiektywna, 1968 (Kraków, Warszawa), oraz Fotografowie poszukujący, styczeń 1971 (Warszawa).