Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 2 XII 1966

Kochana Krysiu!

Czas chyba przyspieszył swój bieg. Dni, tygodnie po prostu przelatują jak minuty naładowane gmatwaniną różnych spraw. Wciąż gnębią jakieś terminy, niezałatwione prace i cały szereg drobnych codziennych uciążliwych spraw.

Co dzień myślę o napisaniu do Ciebie i albo zwykle nie mam czasu, albo jestem jakoś zupełnie pusta, niezdatna do napisania paru nawet zdań.

Wysłałam teraz na dwie wystawy: do Berlina „O szczęściu człowieka”1 (20 prac) i do Warszawy po raz pierwszy na reporterkę (17 prac) CAF. Na obu bardzo mi zależało i dużo poświęciłam temu czasu.

Prócz tego była nasza wystawa ZPAF-u w Katowicach, gdzie dałam 8 prac pod tytułem „Złe dni” – takie bardzo smutne i prawdziwe zdjęcia z mego pobytu w szpitalu (załączam Ci recenzję). Choć były sprzeciwy, że żeruję na smutku, a to nie sztuka, niestety te zdjęcia są chyba syntezą, tylko bardzo nieudaną, przeżyć w szpitalu. Dopiero spotkanie prawdziwe z chorobą i smutkiem pozwala spojrzeć inaczej na życie i docenić jego szalone wartości.

W końcowych dniach w szpitalu po prostu porywało mnie coś niesamowitego do pracy, do roboty, jakby w przeczuciu, że nie wiadomo, ile czasu zostało, a tyle chciałoby się zrobić. (…)

Nowy Zarząd [GTF-u] to Lewczyński prezes, a (nie wiem, czy znasz resztę, chyba nie) ja jestem […] w Zarządzie.

Wystawę naszą z okazji XV-lecia przełożyliśmy gdzieś na styczeń. W tej chwili mam jeszcze taką paskudną robotę zarobkową (z cudzych złych negatywów powiększenia), a potem wracam do swoich makiet ewentualnych książek. Robić dla siebie to, co się chce i czuje, to jest chyba najbardziej porywające i ciekawe, choć może nikomu się nie podoba. W szpitalu myślałam też często, że mój olbrzymi materiał zdjęciowy niestety nie jest uporządkowany i przez to nie będzie miał żadnej wartości, jak mnie nie będzie, choć przecież tam jest cząstka życia zatrzymana, dokument, który może kiedyś mógłby się komuś przydać. Ale jak już pisałam na początku, czas ucieka i biegnie i nie można zdążyć. W dodatku, mimo że niektóre rzeczy są już lepsze – mówię o zdrowiu, czuję się wciąż podle. Zwłaszcza noce, i tak krótkie, dają mi się we znaki przez ból nerwu kulszowego.

Na Politechnice 8 godzin tracę właściwie zupełnie beznadziejnie, no ale cóż, trzeba też mieć za co żyć. Od moich studentów dostałam list dziękczynny i książkę – cieszę się, że może znowu paru nowych ludzi młodych połknie bakcyl fotografii. Zapisali się do GTF i już wystawiają, choć jeszcze niektóre rzeczy ich są bardzo słabe. Ale jesteśmy zadowoleni z tego nabytku. Walne Zebranie wczoraj uznało też nas pięciu ZPAF-owców członkami honorowymi. Jurek2 chce nasz GTF postawić na jakimś nowym miejscu, ma cały nowy plan wspólnej pracy, zobaczymy, czy to będzie do zrealizowania.

Wypisałam Ci wszystkie swoje bolączki, nie wiem, jak dasz to radę przeczytać. Rajstop teraz takich jak były, nie ma – boję się Ci kupować coś innego, zresztą to chyba nie to, co chcesz.

Na święta chcę jechać na 4 dni do Rabki. Napisz, co u Ciebie, jak się czujesz i jak się czuje Twój mąż. Co z dzieciakami? Chyba już na drugi rok gdzieś razem wybierzemy się? Całuję Cię mocno. Pozdrowienia dla Męża, Zosia

1) Vom Glück des Menschen, Berlin, [NRD], 1967. Wystawa określana jako „socjalistyczna odpowiedź” na Rodzinę człowieczą Edwarda Stechena z 1955 r.
2) Jerzy Lewczyński na walnym zebraniu 2 XII 1966, opisywanym w liście, został wybrany prezesem GTF, a Zofia Rydet członkinią zarządu.